poniedziałek, 6 lipca 2015
Matt black.
To była długa przerwa, zarówno dla Was jak i dla mnie. Zakrztusiłam się kurzem, zdmuchując go z maszyny i zapomniałam o istnieniu żarówki nad igłą. Prawda jest taka, że przez ostatni miesiąc, a może i dwa nie miałam czasu nawet spojrzeć na maszynę, sklep z tkaninami wydawał się być na końcu świata, a samo szycie to już jakaś abstrakcja.
Pochłonęły mnie komputery i cady, a cały majątek wydałam na drukowanie projektów (każdy kto zna temat, zrozumie, że narzekania z tego powodu nigdy za wiele). Udało mi się nagiąć czasoprzestrzeń, niemalże w tym samym czasie zdając egzaminy, robiąc praktyki w poznańskim bunkrze, zdając projekty, jeżdżąc na śluby, komunie i robiąc rezonansy na rzekomo złamany nadgarstek, ale szycie naprawdę było wtedy abstrakcją. Tak więc, po długim czasie jestem.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz